Pierwszego lipca 2011 r. Polska objęła tzw. prezydencję Unii Europejskiej. Wbrew ówczesnej reżimowej propagandzie nie był to żaden najzwyczajny sukces ekipy cudotwórców, lecz rutyowe, bardzo mało znaczące, cykliczne i ustalone na wiele lat wcześniej wydarzenie. Z tym, że normalne kraje takie okazje wykorzystują do promocji własnych krajów, natomiast władcy zielonej wyspy postanowili Polskę jeszcze bardziej wydutkać. W tym celu Minister Spraw Zagranicznych Radosław Sikorski podpisał memorandum ze swoim węgierskim odpowiednikiem: i oto Polska przez pół roku intensywnie promowała wina ... węgierskie. Tłumaczenie było nadzwyczaj bezczelne ale ciemny lud PO-wski je kupił: w Polsce nie ma rodzimych win ..
Oczywiście, Polska nie jest potęgą winiarską: Polska jest państwem ludzi, którzy tę potęgę próbują stworzyć. Powtarzam: robią to ludzie, nie zaś instytucje państwa! Od wielu już lat polskie wina w degustacjach "w ciemno" zajmują pierwsze miejsca; zdobywają sobie naprawdę dużą renomę. Nie tylko Zielona Góra - region o specyficznym mikroklimacie, gdzie już przed wiekami uprawiano winorośl - ale np. rówież Sandomierz to miejsca powstawania dużych winnic, prowadzonych równie dobrze, a nawet lepiej (!), niż francuskie. A żeby nie było, że pisówa wyssała sobie coś z brudnego palucha, to linkuję do tekstu popełnionego na poratalu natemat.pl. Proszę czytać i oswajać się z myślą, że "Polska winem stoi". Oczywiście, w każdym szanującym się państwie minister, który by postąpił tak ostentacyjnie wbrew interesom polskich winiarzy, mógłby zapomnieć o poparciu wyborców - w Polsce Sikorski został wybrany na drugą kadencję ...
Nie mam pojęcia, nawiasem mówiąc, czemu polscy winiarze nie podjęli kroków prawnych przeciwko ministrowi, który - zamiast promować ich wyroby - na oczach calusieńkiego świata olewa ich ciepłym moczem. Może wszyscy, jak jeden mąż, są plaftormersami? ...
Dobrze Zostawmy bulwersującą sprawę dyskredytowania polskich interesów winiarskich na boku - przecież minister Sikorski promował węgierskie wina, choć miał do dyspozycji produkt czystko polski, znany od wieków, można powiedzieć nawet: endemiczny. Czyli - miody pitne! Osobiście uważam, że miody pitne są znacznie lepsze od najlepszych nawet tokajów, choć to moje ulubione wina.
I tu, moim zdaniem, leży pogrzebany pies, którym powinien się zająć Mariusz Kamiński. O ile bowiem, moim zdaniem, Donald Tusk zachwalał chorwackie truskawki jako lepsze niż nasze, to czynił to ze zwykłej głupoty. Natomkast Sikorski, znany z upodobania do drogich trunków, z pewnością doskonale zdawał sobie z przytoczonych przeze mnie faktów sprawę. A jeśli nawet był tego wszystkiego nieświadomy, to przed podpisaniem memorandum miał obowiązek przeprowadzić odpowiednie analizy. W przypadku ministra Sikorskiego sprawa jest więc całkowicie jasna - do wyjaśnienia tylko pozostaje, czy zaszkodził polskim interesom świadomie i interesownie, czy przez zaniedbanie.
I to właśnie powinien sprawdzić minister Mariusz Kamiński.
http://swiat.newsweek.pl/sikorski-bedzie-promowal-wegierskie-wina-podczas-polskiej-prezydencji,78459,1,1.html
http://wojciechbonkowski.natemat.pl/11061,polska-winem-stoi