Niezwyciężony, jak się wydawało do niedawna, pochód "sił postępu" został od pewnego czasu zahamowany: Węgry, Polska, Austria, niedługo pewnie Francja i Niemcy - to tak na początek Widać gołym okiem, że globalna "Grupa Tzrymająca Władzę" od dłuższego czasu ma silnego konkurenta, który powoli bo powoli, ale skutecznie, wypiera lewactwo z idotychczasowych pozycji - jak się wydaje, przy użyciu również terroru (czyli korzystając z broni lewicy). Czy już za kilkadziesiąt godzin również USA przejdzie na "ciemną stronę mocy"? ... Pewności nie mamy, ale wiele na to wskazuje: no, chyba, że tzw. Demokraci uciekną się do tradycyjnej swojej broni, czyli fałszowania wyborów.
A jeśli rzeczywiście Trump wygra, to sytuacja zrobi się naprawdę ciekawa - bo nagle się okaże, że to właśnie Amerykanie są największym zagrożeniem dla demokracji, łamią Konsytucję, prawa człowieka i w ogóle - co tylko się da. Jeśli Trump zostanie prezydentem USA, to automatycznie straci mandat do puczania kogokolwiek w kwestiach praworządności. Bo lewactwo, proszę Państwa, ma to chyba wbudowane genetycznie: tę pogardę dla demokracji przy gębie pełnej frazesów na jej temat.
Lewactwo demokrację ceni tylko wtedy, gdy samo jest u waaaaadzy, a delegitymizuje każdą władzę prawicową.
Bo tak!
No, ale to są oczywiste oczywistości, a ja chciałabym, żeby Trump wygrał, choćby po to, by zobaczyć miny tego drugiego Donalda - ponoć naszego - i innych Junckerów, Schmidtów, Sikorskich itd., którzy od tygodni jęczą, krzyczą i rozdzierają szaty, że zwycięstwo Trumpa to koniec świata....
Bo przecież JAKOŚ będą wówczas musieli znieść kontakty z tym znienawidzonym Trumpem ... a Ameryki nie da się czołgać tak, jak próbują to lewackie organizacje robić z Polską.
Tutaj muszę rząd premier Szydło i prezydenta Dudę niejako poklepać po ramieniu z uznaniem, bo faktycznie: zachowują niezwykłą powściągliwość w ocenie kandydatów, co bardzo dobrze wróży przyszłym stosunkom polsko-amerykańskim po wyborach.
I to niezależnie od tego, kto je wygra!