Animela Animela
402
BLOG

Rośliny umierają milcząc

Animela Animela Obyczaje Obserwuj temat Obserwuj notkę 8


Dzwonek do drzwi zabrzmiał niewinnie jak zawsze, ale, jak się okazało, zwiastował zdarzenie niezbyt przyjemne: kontrolę z gminnego wydziału ochrony środowiska. Co prawda Adamiakowie nie mieli żadnych ekologicznych grzechów na sumieniu, ale zawsze to jakiś stres.


Pani domu nie zdążyła jeszcze zaprosić gości do środka, gdy cała trojka bezceremonialnie wpakowała się do przedpokoju, a potem pomaszerowała do salonu. Tam królował piękny stary fikus, rozrośnięty i nieco już przerzedzony, ale jednak – żywy. Pani Adamiakowa nerwowo odsłoniła firankę na wyraźne żądanie przewodniczącej trojki, ukazując kilka doniczek z paprociami, storczykami i kaktusami. Do niczego nie można się przyczepić, zapewniał sam siebie pan Adamiak w duchu. Wszystko jest w najlepszym porządku!


Dopiero teraz sekretarz trojki wyciągnął z teczki jakiś spis i zaczął go głośno odczytywać. Trzecia osoba, kobieta, podeszła do parapetu i sprawdzała numery inwentarzowe roślin, poruszając doniczką z odpowiednią rośliną. Sekretarz odfajkowywała w odpowiedniej rubryce.


Państwo Adamiakowie spojrzeli na siebie z nietajoną radością: wszystko się zgadzało! Nawet stan starego, jeszcze z pierwszej dekady 21. wieku, fikusa, nie został zakwestionowany – choć tu urzędnicy bywali wyrozumiali (a raczej – ich rozporządzenia, określające prognozowaną długość życia poszczególnych rodzajów roślin).


Oczywiście, państwo Adamiakowie nie raz wściekali się na pomysł swych antenatów, aby w domach trzymać żywe rośliny – no, ale spadek to spadek, uchylić się od niego nie wolno … i nawet jeśli badyl ma 40 lat, to trzeba go tak pielęgnować, żeby nie usechł wcześniej, niż ustawa dopuszcza …


No i państwo Adamiakowie hołubili rośliny odziedziczone po lekkomyślnych przodkach, i to naprawdę świetnie – do tej pory nikt nie zakwestionował im nawet przeraźliwie starej juki, która była odmładzana już co najmniej 15 razy, a i tak ledwie się mieściła w loggii!


Gdy gospodarze spodziewali się słów „Dziękujemy, to wszystko, do zobaczenia następnym razem!”, nastąpiło coś nieoczekiwanego. Przewodniczący komisji zapytał mianowicie:


- A gdzie jest kroton? ….


W państwa Adamiaków jakby trafił piorun. Pan domu, ledwo żywy, zdołał wydusić z siebie pytanie:


- Jaki kroton? … Przecież nie ma na liście! …


Przewodniczący komisji uśmiechnął się lekko, zadowolony z efektu, i oznajmił:


- Owszem, jest na liście. Co prawda – dodał z naganą – państwo go nie zgłosili, ale sąsiedzi zauważyli pewnego dnia, że otrzymali państwo w prezencie nową roślinę. Zrobiono jej zdjęcie przez okno i przesłano nam (wzorcowi obywatele!), no a my wciągnęliśmy kroton do spisu państwa inwentarza. No to gdzie on jest? …


Widząc miny gospodarzy, przewodniczący uśmiechnął się jeszcze szerzej:


- Przecież zdają sobie państwo sprawy z tego, jak ważne są rośliny dla naszego zdrowia! Dla PAŃSTWA zdrowia – przecież mają państwo dzieci! Jak można tak lekkomyślnie wyrzucać roślinnego przyjaciela?!!


Pani Adamiakowa, bliska płaczu i omdlenia, wyjąkała coś o tym, że roślina po prostu zmarniała, mimo ich wysiłków. Zresztą od początku wyglądała jakoś tak chorowicie ... Natomiast pan Adamiak nie mógł się powstrzymać, żeby nie wyrzucić z siebie oskarżycielsko:


- Sąsiedzi … Samoluby, które nie mają ani jednej rośliny, donoszą na nas, którzy mamy tych roślin pełno! To przecież niesprawiedliwe!


Trojka z wyższością wytłumaczyła, że takie jest prawo, i mandat został wypisany.


Po wyjściu kontrolerów małżonkowie rzucili się odczytać kwotę: no tak – o wakacjach przez najbliższych kilka lat mogą tylko pomarzyć!




Animela
O mnie Animela

Jestem człowiekiem - przynajmniej się staram.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości