Animela Animela
1803
BLOG

PRL: notka WYŁĄCZNIE dla "50+" :)

Animela Animela Obyczaje Obserwuj temat Obserwuj notkę 136

Tęsknicie czy nienawidzicie? ...

Urodziłam się w 1965 r., więc tak naprawdę moje wspomnienia obejmują dopiero pierwsze lata siedemdziesiąte. Na ogół słyszy się opinie skrajne: jedni potępiają w czambuł, inni - wychwalają pod niebiosa. Ja tak nie potrafię: oczywiście tęsknię do czasów dzieciństwa i młodości, ale jednak - jak zaczynam wspominać, a nie tylko ślizgać się sentymentalnie po samych miłych chwilach - to wcale nie było różowo. Z tym, że wcale nie uważam, że teraz jest dużo lepiej. Jest INACZEJ, i tyle.

Czy było biednie i zgrzebnie? Szaro? Trochę tak, oczywiście. Z tym, że ulice wcale nie wyglądały szaro. Przeciwnie: ludzie ubierali się wręcz kiczowato. Spodnie rozszerzane u dołu, koszule z wielkimi kołnierzami, dużo ubrań plastikowych. Do pierwszej komunii szłam w sukieneczce z krempliny - ślicznej, uszytej na miarę, a w dodatku bardzo oryginalnej, ale z tworzywa całkowicie sztucznego. I to był szyk! ... Największe elegantki chodziły w kostiumikach z krempliny - pożal się Panie ... W ogóle dużo się wówczas szyło: albo u krawcowej, albo samemu. Wykroje można było ... nie, nie kupić. Zdobyć. Uprosić rodzinę na Zachodzie lub wymienić się ze szczęśliwszą koleżanką na inny artykuł pierwszej potrzeby - dajmy na to: pudełeczko prześlicznych szpilek z kolorową główką, tak poszukiwaną przez dziewczynki:)

Istniały poradnie "W", czyli wenerologiczne. Matki na bywalców tych gabinetów patrzyły z bojaźnią i podejrzliwością, chroniąc swoje pociechy przed kontaktem z TAKIM ... Dziś by to nie przeszło: wszak ludzi należy TOLEROWAĆ, czyli afirmować. Gdyby wówczas było dziś, poradnie "W" istniałyby nadal i przyjmowały coraz większe tłumy pacjentów!

Tych raptem kilkadziesiąt lat temu widziało się sporo osób z wyraźnymi defektami fizycznymi: jedna noga krótsza, garb, zez ... A jeszcze więcej widywało się dzieci w okularach z przesłoniętym jednym szkłem: widocznie to jednak było jakoś skuteczne. Dziś, jak rozumiem (a nawet wiem na pewno, bo miałam nieszczęście leżeć na patologii ciąży) kalekie dzieci są eliminowane już na etapie ciąży - wszak mamy badania prenatalne.

Nie było swobody podróżowania: jeśli ktoś miał dojścia, świetne zarobki i szczęście, to mógł wyjechać na wczasy do Złotych Piasków w Bułgarii, co było szczytem marzeń (po powrocie trzeba było oddać paszport). Nie było też rzetelnej informacji: popularne w społeczeństwie było hasło "telewizja kłamie". Co prawda było "Radio Wolna Europa" (rodzice słuchali, gdy dzieci położyły się spać - ha, ha, ha ...), ale i tak dawka dezinformacji była na tyle mało, że ludzie często myśleli samodzielnie. Nie wszyscy, ale jednak o wiele więcej, niż dziś.

PRL-owskie szkoły były (jak twierdzili moi rodzice) BEZ PORÓWNANIA gorsze niż przedwojenne, ale - to z kolei mogę zaświadczyć ja - o kilka nieb lepsze niż dzisiejsze. Łatwo to wytłumaczyć: uczyli w nich często jeszcze nauczyciele przedwojenni ... (a w jednej z pierwszych klas podstawówki uczono nas np., że koperty nie adresuje się per "W.P." (Wielmożny Pan/Wielmożna Pani), co wiele osób praktykowało z tytułu doświadczeń osobistych lub choćby wspomnień osób starszych.

Jeśli chodzi o kulturę, to mieliśmy znacznie mniej "gwiazd", niż jest ich obecnie, ale to były prawdziwe Supernove. Anna Jantar, Irena Jarocka, Irena Santor, Czesław Niemen, Urszula Sipińska, Krzysztof Krawczyk, Maryla Rodowicz ... Joanna Chmielewska zmonopolizowała rynek literacki (i słusznie, bo WÓWCZAS jej kryminałokomedia były ZNAKOMITE!), a Daniel Olbrychski był niepodzielnym władcą niewieścich serc (podobnie, jak pokolenie wcześniej Zbyszek Cybulski ...

Omijały Polskę światowe trendy i to nas martwiło, frustrowało i gniewało. Zachód zajadał się koktajlem z krewetek w awokado, a my ciągle byliśmy na etapie surówki z marchewki i jabłka. TAM mieli już gotowe danie do pogrzania w mikrofali, a u nas - ciągle mikrofalówek nie było! Zachód zajadał się burgerami, pizzami i sushi, a my to poznaliśmy dopiero 20 lat temu ..

(Choć nie do końca - pierwszą w życiu pizzę zjadłam w mieście Ostrołęka, dokąd pojechałam z moją nauczycielką polskiego na wojewódzki etap olimpiady z języka ojczystego (o dziwo - wygrałam)) ...  To był rok 1976 albo 1977, a pizzeria maleńka i, powiedzmy sobie szczerze, taka sobie, ale na tyle niezła, że zapaliłam się do robienia pizzy w domu).

Najgorsze ze wszystkiego była chyba konieczność uczestniczenia w obchodach 1-go maja (rodzice akurat tego dnia ZAWSZE czuli nieodpartą potrzebę zainicjowania sezonu ogrodniczego, ale przypłacali to kłopotami w pracy) i konieczność unikania PSÓW (policjantów i - Boże broń - ZOMO-wców), którzy budzili takie przerażenie, że ja na przykład miewałam koszmary senne ... No i oczywiście pracujące soboty -

Animela
O mnie Animela

Jestem człowiekiem - przynajmniej się staram.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości